Świnica


O Świnicy myślałem od chwili gdy zacząłem chodzić po górach, po których chodzę już 16 lat. Słyszałem bardzo dużo o trudnościach związanych ze zdobyciem szczytu przy sprzyjających warunkach pogodowych, nie mówiąc już o warunkach daleko od nich odbiegających. Jednak nadszedł dzień kiedy wierzchołek o wysokości 2301 m n.p.m. został zdobyty.

Szczyt Świnicy chciałem zdobyć wielokrotnie, lecz na przeszkodzie stawała pogoda. Pierwsze wejście miało miejsce w sierpniu 2012 roku, podczas idealnej, słonecznej pogody, ale za to z przeciążonym kolanem, które zabezpieczyłem opaską. Dlatego nie mogłem forsować się za mocno i starałem się pokonać szlak spokojnie.

Drugie wejście było w lipcu 2014 roku. Tym razem z kolanem było wszystko dobrze, ale za to pogoda była bardzo zmienna tego dnia.



Droga Polskim Busem w nocy z soboty na niedzielę przebiegła sprawnie i przed 7 rano zameldowaliśmy się w Zakopanem. Standardowo toaleta, kawa, po czym pojechałem dalej w kierunku Kuźnic. W Kuźnicach od razu ludzie chcieli mi sprzedać bilety na kolejkę linową jednak stwierdziłem, że Świnicę chcę zdobyć od samego dołu. Z Kasprowego Wierchu jest co prawda łatwiej i krócej, lecz piękny poranek zachęcał mnie do spaceru szlakiem przez Boczań.

Droga do schroniska przebiegła sprawnie, na szlaku był spory ruch jak na tak wczesną porę. W schronisku zrobiłem przerwę na śniadanie i chwilę odpoczynku. Następnie żółtym szlakiem ruszyłem w kierunku Kasprowego Wierchu, by w pewnym momencie odbić na czarny szlak w lewo prowadzący do Przełęczy pod Świnicą. Pogoda powoli zaczęła się psuć. Na podejściu pod przełęcz zaczął padać deszcz. Optymizm mnie nie opuszczał i stwierdziłem, że to chwilowe opady deszczu. Na przełęczy chmury bardzo mocno kręciły. Postanowiłem zrobić sobie dłuższą przerwę. Pomyślałem sobie trzeba zregenerować siły i poobserwować pogodę. Aura na szczęście się poprawiała z każdą minutą.





Założyłem kask, plecak i ruszyłem spokojnym krokiem ku górze. Z każdą minutą byłem bliżej szczytu, widoki wstawały się coraz piękniejsze, a pogoda coraz lepsza.

Po drodze mijałem ludzi, którzy już schodzili z góry. Trochę dziwnie się patrzyli się na mój kask na głowie. Tak, chodzę kasku po wysokich górach. Przez te 16 lat widziałem wiele i nie chcę podzielić losu ludzi, którzy dostali kamieniem w głowę i pilnie potrzebowali pomocy TOPR-u. Zaskakuje mnie podejście osób chodzący po górach, szczególnie tych wyjeżdżających w Alpy, którzy tam wchodząc na szlak od razu zakładają kask, zaś zapominają o tym w Tatrach Wysokich.

Po drodze zatrzymywałem się kilkukrotnie by przepuścić ludzi oraz zrobić zdjęcia i nacieszyć się widokami. Po mniej więcej godzinie dotarłem na szczyt. Warunki były idealne, aż chciało się powiedzieć - chwilo trwaj.




Na szczycie zrobiłem dłuższą przerwę. Odpoczynek był wskazany. Porozmawiałem z ludźmi, którzy tak jak ja weszli na górę. Zjadłem zabrane ze sobą jedzenie i uzupełniłem płyny. Wykorzystałem momenty luzu na górze, by wykonać dokumentację fotograficzną. Po około godzinie odpoczynku ruszyłem w drogę powrotną. Miałem plan by pójść szlakiem na Zawrat, a potem z Zawratu do Murowańca, lecz noc spędzona w autobusie i powoli wkradające się zmęczenie spowodowało, że postanowiłem wrócić tą samą drogą, którą przyszedłem.





Droga powrotna przebiegała sprawnie, pogoda cały czas dawała powody do radości. Szedłem powoli, spokojnie, nigdzie się nie śpiesząc. Podziwiałem widoki i 40 minut później dotarłem do przełęczy. Na przełęczy podziwiałem przez chwilę słowacką stronę Tatr i zacząłem schodzić w kierunku Murowańca.



Powoli kończyła się moja przygoda ze Świnicą. Mając w zasięgu wzroku góry którą dziś zdobyłem, odwróciłem się w jej kierunku, wykonałem zdjęcie w geście pożegnania się i pomaszerowałem do schroniska na zasłużony odpoczynek. Ten dzień się kończył, ale nie kończyła się moja przygoda z górami.



Zdjęcia wykonane w lipcu 2014 roku.

Komentarze

  1. Tatry są takie piękne :) Miło jest przeczytać czyjąś relację i pooglądać ciekawe zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo za miłe słowa :) Chcę pojechać jesienią w Tatry i podziwiać ich piękno :)

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie - jak na razie 2:0 - dla góry. Pierwszy raz słabe przygotowanie, drugi raz - zmiana pogody. Skoro do trzech razy sztuka - wkrótce kolejny atak ;) Tym razem MUSI się udać :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Orłowo

Ruiny kościoła p.w. św. Antoniego Padewskiego w Jałówce

Tatry – Rusinowa Polana